*************************************************************************************
Zeszliśmy na dół jako para. Dopiero teraz zauważyłam,
że nie ma z nami Argei i Iana. Rozsiadłam się na sofie, na fotelu
siedział Harry. Wyjęłam księgę zaklęć i zaczęłam czytać.
Czułam wzrok mojego chłopaka, ah ja to cudownie brzmi.
-
Harry gdzie jest Argea i Ian?- nie zdążył odpowiedzieć bo domu
wpadła zdyszana Argea, a za nią Ian. Niósł torbę owoców,a
raczej samych pomarańczy i jabłek.
-
o wilku moja-odezwał się Harry, zaśmiałam się pod nosem
-
co? Rozmawialiście o nas? - zapytał Ian kładąc owoce na stoliku
-
właśnie się zastanawiałam gdzie was wywiało?
-
aaa jak widzisz byliśmy po coś do jedzenia – wyjaśniła Argea
poprawiając swoje rozczochrane włosy.
-
tylko dlaczego jesteś taka zdyszana?
-
dlaczego? Bo gonił mnie mały smok!
-
który uznał, że Argea jest jego mamą – zaśmiał się Ian,
uśmiechnęłam się. Argea usiadła obok mnie. Już wiedziałam o co
będzie pytać.
-
przykro mi, że straciłaś swoją ciocię – westchnęłam – nie
martw się jakoś się wszystko ułoży – uśmiechnęłam się nie
pewnie. Argea mnie przytuliła na pocieszenie, kiedy mnie już
puściła Nareszcie mogłam złapać oddech, jak na taką dziewczynę
ma niezwykle mocny uścisk. Nawet nie zauważyłam kiedy za oknem
zrobiło się ciemno. No cóż tak właśnie szybko mija czas w takim
wspaniałym towarzystwie. Moje zmęczenie dawało już swoje znaki,
oczy same mi się zamykały. Wtedy mnie olśniło.
-
o matko! - krzyknęłam zrywając się z sofy
-
co? - zapytał Ian
-
zwiady! - krzyknęłam podbiegając do drzwi, w tym samym ktoś
zapukał otworzyłam drzwi. Stał w nich Sączysmark i bliźniaki.
Nie zdążyłam nic powiedzieć bo bliźniaki już wparowali do
środka tak samo jak Smark. Zamknęłam drzwi i oczekiwałam
wyjaśnień.
-
dziś na zwiady na lecimy bo przylatuje Marazmor i każdy ucieka do
domów, a my nie możemy nigdzie latać – rzekł Smark – nieźle
się tu urządziliście – całkiem byłam zdezorientowana.
-
eee dzięki? Słuchaj co to jest ten Marazmor? - zapytałam
zabierając Mieczykowi veritaserum
-
idźcie do Czkawki lub do Śledzika oni wam wyjaśnią.. o! Co
to? Czyżby macie tu jakieś śmiercionośne narzędzia? - zapytał z
uśmiechem wskazując na gitarę
-
o to ci chodzi? - zapytała Argea biorąc instrument do rąk
-
no tak!
-
to nie to nie jest żadna broń to jest instrument, na nim się gra
-
aaa to tak jak Pyskacz gra na fletni? - dodał zaciekawiony Mieczyk,
który dorwał się do innych eliksirów
-
no może bo nie znam tego Pyskacza – odpowiedziała Argea
-
to jest... - zaczął mówić Smark, lecz mu przerwałam
-
dobra, dobra wracając do rzeczy ten Marazmor jest aż taki
niebezpieczny, że nie możemy nigdzie polecieć? Nie możecie go..
no ten oswoić? - zapytałam Smark się tylko zaśmiał
-
nie możemy bo podobno jest tak przerażający, że na sam jego widać
jesteś sparaliżowany ze strachu
-
aha?
-
aaaaaaaaaaa! - odwróciłam się do bliźniaków – to coś się
przyssało! - krzyczał Mieczyk, a jego siostra trzymała rozgwiazdę
na jego twarzy. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Biegali po całym
salonie robiąc niezły bałagan. W końcu Mieczyk oderwał
rozgwiazdę i tym razem to on zaczął gonić Szpadkę. Tyle, że
wybiegli za dwór. Rozglądnęłam się po pokoju niezły bałagan to
oni zdecydowanie potrafią zrobić.
-
to cześć tyle chciałem wam powiedzieć no chyba, że mogę tu z
wami posiedzieć ….
-
nie! Do widzenia zobaczymy się jutro na arenie – Argea zaczęła
pchać Sączysmarka za drzwi
-
no ale...
-
do widzenia!- powiedziała i zamknęła drzwi. Wszyscy spojrzeliśmy
na nią zdziwieni, nigdy tak się nie zachowuje.
-
no co?
-
nie nic – powiedział ze śmiechem Harry, Argea ciężko odetchnęła
i usiadła na swoim miejscu. Przy użyciu zaklęcia szybko pozbyłam
się bałaganu.
-
nie wiem jak wy ale ja już idę spać – powiedziałam idąc
schodami
-
odprowadzić cię? - zapytał Harry, zaśmiałam się i szybko
odpowiedziałam
-
nie trzeba jeszcze trafię do pokoju - poszłam na górę, od razu
się położyłam. Wtedy poczułam się strasznie słabo, zrobiło
mi się ciemno przed oczami. Nagle pojawił się
obraz śmierci mojej cioci. Była związana Mroczny Pan i jeden ze
śmierciożerców coś do niej mówili, niestety nie mogłam się
przyjrzeć twarzy śmierciożercy bo miał maskę. Widziałam jak
rzuca na nią klątwę cruciatus.
Lecz Jennifer dalej nic nie
mówiła, łzy mi napłynęły do oczu. W końcu widziałam jak
Mroczny Pan się wkurzył i odszedł wcześniej mówiąc coś do
swojego sługi. Śmierciożerca zrobił to co myślałam rzucił
pierwsze zaklęcie niewybaczalne – uśmiercające. Ujrzałam tylko
błysk zielonego światła, którego w życiu już i tak widziałam
za wiele. Powróciłam do rzeczywistości to była wizja Mroczny Pan
może wniknąć do mojego umysłu, a ja nie potrafię się przed tym
bronić. Leżałam i płakałam w końcu usnęłam ze zmęczenia ale
sny również mi dziś nie służyły. Znowu ten sam obraz i zielony
błysk. Obudziłam się cała zalana potem, Argea już była
w pokoju i spała. Zarzuciłam
swój cienki sweterek i cichutko poszłam na dół. Chłopaki znowu
spali w salonie, skoro śpią na kanapie to po co im pokój? Poszłam
do kuchni wzięłam szklankę wody i napiłam się. Usłyszałam
jakieś szmery.
- Natriiiiiiaaaaa czy
to ty? - zapytał zaspany Harry
- tak to ja
– czemu nie śpisz?–
zapytał podchodząc do mnie, odstawiłam szklankę i się już nie
odwróciłam w jego stronę.
-
nie mogę spać - odpowiedziałam cicho ręce oparłam o blat i się
wpatrywałam w wodę.
-
czy coś się stało? - zapytał czule, tylko westchnęłam. Harry
mnie odwrócił w swoją stronę byliśmy bardzo blisko siebie.
Spuściłam wzrok nie chciałam mu nic mówić, więc skłamałam.
-
nie wszystko ok
-
nie sądzę. Powiedz mi co się stało?- delikatnie uniósł mój
podbródek teraz mogłam mu spojrzeć w oczy.
- przede mną nic nie ukryjesz – uniosłam lekko kąciku ust
-
wiem
-
to mi powiedz co się stało
-
Mroczny Pan nadchodzi – powiedziałam niemal, że szeptem.
-
to wiemy i tym się aż tak przejmujesz, że nie śpisz w nocy?
-
jak on mi nie daje spać.- Harry był zaskoczony, lecz nie odsunął
się nawet o milimetr. Cały czas trzymał swoją ręce na moich
biodrach. - nic nie rozumiesz prawda?
-
no n-nie bardzo
-
miałam wizję jak zabija... m-moją ciocię. Specjalnie mi to
pokazał abym się załamała i.... - już nie mogłam nic
wykrztusić.
-
będzie dobrze - powiedział cicho, kiwnęłam głową. Już
mieliśmy się pocałować kiedy usłyszeliśmy huk i jęki z salonu.
Rzuciliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenie i tam poszliśmy. Był
tam spory bałagan, jedna z szafek się przewróciła. Hmm ciekawe
dlaczego? Obok szafki leżał Ian przywalony miotłami i książkami.
Próbował stamtąd wyleźć Harry szybko mu pomógł. Porozglądałam
się po pokoju reszta jest w całości to co on w takim razie robił?
-
co ty stary robiłeś? -zapytał Harry, pomagając mu wstać
-
eee wiesz że nawet nie wiem – odparł
-
może lunatykowałeś? - zapytałam
-
ty! Może rzeczywiście lunatykowałem następnym razem chce wyjść
na dach i z niego skoczyć i przeżyć!
- odparł z radością. Spojrzałam zdziwiona na Harrego ten tylko
wzruszył ramionami. Ian
narobił niezłego bałaganu, tym razem „posprzątał” Harry.
Było już grubo po północy siedzieliśmy w salonie i
rozmawialiśmy. Harry i Ian siedzieli na kanapie a ja siedziałam na
fotelu. Nogi wyłożyłam na oparcie na ręce [dp od aut.: nie wiem,
jak się to nazywa więc będzie oparcie;)]. Niedługo później
zaczęło ogarniać mnie zmęczenie, oparłam głowę o rękę i
przymknęłam oczy tylko na chwilę.
-
Natria! - krzyknął Ian, aż podskoczyłam i spadłam na ziemie.
-
co?! Co?! - wykrzyczałam
-chyba
już śpisz – zaśmiał się
-
ha ha ha bardzo śmieszne – wstałam, otrzepałam spódnice i
usiadłam z powrotem na fotelu.
-
jesteś śpiąca? -zapytał Harry
-
nie tylko na chwilę przymknęłam oczy, a wy od razu musicie mnie
straszyć. - uśmiechnęłam się oni odwzajemnili ten gest.
Zaczęliśmy rozmawiać o Berserkach i o tym Dagurze. I znowu te pół
godziny gdzieś uciekło tylko, że tym razem zmęczenie i senność
wygrały, zasnęłam.
Perspektywa:
Harry
Rozmawialiśmy
i rozmawialiśmy,
aż Natria znowu usnęła. Ian próbował ją znowu wystraszyć ale
nic z tego tym razem na pewno śpi.
-
jakbyś nie zauważył Natria usnęła – powiedział po chwili
wracając na swoje miejsce.
-
no co ty nie powiesz – odpowiedziałem
-
słuchaj to weź ją może na górę do jej pokoju przecież to
będzie
twoja dziewczyna – powiedział Ian z szerokim uśmiechem
-
szczerze to jest już moja dziewczyna – odparłem
-
co?! Jak?! Kiedy?! - uciszyłem go
-
cicho! Bo ją obudzisz
-
ile ja w takim razie spałem, że nawet nie wiem że Natria to twoja
dziewczyna? - zaśmiałem się
-
jesteśmy razem dopiero od wczorajszego wieczoru
-
to tym bardziej czemu mi nie powiedziałeś jak tu gadaliśmy?
-
nie wiem wypadło mi z głowy
-
jasne... - przekręciłem oczami
-
okej,okej lepie idź ją zanieś na górę ja już chyba też pójdę
spać nie chce znowu zasnąć
w salonie i żeby dziewczyny znowu zrobiły nam jakieś zdjęcia –
rzekł Ian rozciągając się, poszedł na górę zostałem sam z
śpiącą Natrią. Podniosłem ją z fotela i powoli szedłem po
schodach aby jej nie obudzić.
Wyglądała pięknie jak spała, była taka
leciutka, że
prawie
jej nie czułem. Otworzyłem nogą drzwi do
jej sypialni, Argea spała rozwalona na całe łóżko, mamrocząc
coś pod nosem. Ułożyłem delikatnie Natrię na jej łóżku,
przykryłem kocem i jeszcze raz spojrzałem na nią, chyba tym razem
miała spokojny sen. czule ją pocałowałem w policzek i wyszedłem
z pokoju. Idąc do własnego, na łóżku siedział Ian. Już
wiedziałem, że prędko tej nocy nie usnę. Zaczął wypytywać o
mnie i o Natrię, kto o
tym
wie itp.
-
na razie nie wie
o tym
nikt prócz ciebie nie wiem jak Argea
-
aha. Czyli jednak ty ją kochasz a ona ciebie
-
tak na to wygląda. Teraz musimy tobie znaleźć dziewczynę –
zaśmiałem się
-
co?!
-
no co? Ty mi nie dawałeś żyć abym się umówił z Natrią, teraz
ja się tobie odwdzięczę
-
jasne jasne to ja w
takim razie idę
spać - zaśmialiśmy się i poszliśmy spać. Ian strasznie chrapał,
nie wiem jakim cudem ale wszystkie jego poduszki znalazły się na
ziemi, a koc tylko w połowie. Cóż on to będzie sprzątał w
końcu to jego
łóżko. Zamknąłem oczy i przeniosłem się do krainy snów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz