środa, 4 marca 2015

rozdział 14 " Smoki śpią, czarodzieje ratują"


 Przepraszam, że jest taki niedopracowany i w ogóle, ale nie mam dobrego pomysłu na rozdziały. Lecz pomimo tego będę się starała coś wymyślić i napisać. Kolejne wpisy mogą być dodawane nieregularnie przez szkołę i naukę. To tak tyle z mojej strony proszę o wyrozumiałość i zapraszam do czytania tego niestety trochę kiepskiego rozdziału.

           *************************************************************************

Perspektywa: Narrator
Natria oszraniała muszlę, coraz lepiej jej to wychodziło, po mimo, że na początku to ją przeraziło powoli uczy się z tym żyć. W końcu w życiu również trzeba przezwyciężyć wiele rzeczy. Od wejścia jeźdźców w las minęło ok. 3 godzin.
- ile im tam jeszcze zejdzie rozbrajać te pułapki? - zapytał zniecierpliwiony Ian rzucając się na piasek.
- nie wiem może nawet kilka godzin- wzruszyła ramionami Argea bawiąc się swoją różdżką, w ogóle ją to nie za bardzo obchodziło w końcu miała spokój od Sączysmarka.
- to co robimy? Może w coś zagramy?
- nie chce mi się – rzekła Natria odkładając przyozdobioną muszlę do sterty innych lodowych muszelek.
- o! Widzę, że idzie ci to coraz lepiej – uśmiechnął się Ian, odwzajemniła uśmiech.
- co powiecie na „ Dzień i noc”( Michał Szyc)? Zaśpiewamy sobie? - zapytała Argea robiąc przy tym oczy maślane. Natria westchnęła i popatrzyła na resztę. Chłopaki kiwali głowami nie miała wyjścia, zgodziła się. Minęło im tym sposobem pół godziny, wtedy usłyszeli krzyki dobiegające z lasu. Szybko pobiegli w tamtą stronę, mijali drzewa, aż w końcu dotarli do skalnego urwiska gdzie toczyła się walka między jeźdźcami, a jakimś dziwnymi ludźmi. Wyglądali nieco przerażająco i powtarzam, że dziwnie. Skryli się za drzewami, aby obserwować sytuację i w razie czego wkroczyć do akcji. Wtedy łucznicy wystrzelili ze swoich łuków, dość nienormalne strzały, gdyż w locie wyskakiwały z nich sznury przy czym wiążąc innych. Smoki pomimo swoich rozmiarów zostały obezwładnione, tak samo jak ich jeźdźcy. Zdziwiło ich to, że Szczerbatek dał się pokonać, z tego co wiedzieli był to bardzo potężny smok. Ale z drugiej strony mogli być już wszyscy zmęczeni to, że męczyli się od kilku godzin z pułapkami. To teraz zostali na dodatek zaatakowani. Tamci związali ich grubymi sznurami i trzymali ich mocna za ręce, trzymając je z tyłu, a smoki zostały uśpione strzałkami, czarodzieje wyciągnęli różdżki gotowi do ataku.

Perspektywa: Natria

- ja wyjdę pierwsza, a wy zaatakujecie ich od tyłu – powiedziałam szeptem
- a jak ci coś zrobią – dodał Harry
- po pierwsze mam różdżkę, a w razie czego jesteście jeszcze wy – odpowiedziałam z uśmiechem, ale sądząc po jego minie szybko dodałam- proszę zaufaj mi, nic mi nie będziecie
- no dobra – zakończyli naradę, Ian i Argea szybko się deportowali, a Harry został. Zdziwiło mnie to, ale od razu moje wszystkie myśli wróciły, to, że usłyszał poranną rozmowę i to co wczoraj mi wyznał.
- ale uważaj, oni mają dość ostre bronie i.
- nic mi nie będzie. Zaufaj mi – kiwnął głową, ale nadal nie był dosyć przekonany, no ale tu chodzi o ich przyjaciół. Również się deportował,
- nie ujdzie ci to na sucho Dagur!!! - wykrzyczała Astrid próbując się wyrwać się ze sznurów i „uścisku” poddanych Dagura. „ a więc tak się nazywa”- pomyślałam, przygotowałam się do ataku.
- nie? -zaśmiał się szalonym śmiechem, aż mi dreszcz przeszedł – Przecież już mi uszło. Kto was tu teraz usłyszy? Kto was uratuje z tego co widzę to wasze smoczki sobie smacznie śpią więc raczej nie są wami zainteresowane – zakpił i wyciągnął swój miecz, skierował jego ostrze do Czkawki, rzucił mu groźne spojrzenie. Nieco się przestraszyłam nie wiedziałam do czego może być zdolny.
- Dagur czemu to robisz? Co ci to da?
- co? W końcu będę mieć Nocną Furię, Berserkowie w końcu zdobędą chwałę!!! - wskazał na śpiącego Szczerbatka i powrócił do swojej poprzedniej pozycji, tylko, że tym razem ostrze przyłożył do gardła Czkawki.
- ZOSTAW GO! - wykrzyknęłam, stając sam na sam z przeciwnikiem
- że co?
- TO CO SŁYSZAŁEŚ MASZ ICH WYPUŚCIĆ! - powiedziałam stanowczo i groźnie, aż Sączysmark się wzdrygną, sama się zdziwiłam nigdy tak nie podnosiłam głosu. Trzymałam mocno różdżkę, kierując ją na Dagura. Nie chciałam jej przez przypadek upuścić musiałam go nastraszyć i uwolnić przyjaciół.
- bo co mi zrobisz? Rzucisz we mnie tym swoim patyczkiem? - zakpił, „ o nie!, teraz to przesadził!” byłam już naprawdę wściekła – zajmijcie się nią – rozkazał swoim ludziom, oni wystrzelili we mnie strzały. Machnęłam ręką tworząc chwilową tarczę, aby strzały mnie nie sięgnęły.
- expelliarmus! - rzuciłam zaklęcie, a ich łuki i inne bronie wypadły z im z rąk odrzucając na kilka metrów od nich samych. Wtedy za kolejnych drzew wyskoczyli Ian, Harry i Argea trzymali różdżki z tyłu przy głowach Berserków. Podnieśli ręce do góry, a sam ich, chyba wódz rozszerzył oczy ze zdziwienia.
- co to ma być?! Kim wy jesteście?!
- jesteśmy czarodziejami, a TERAZ ICH WYPUŚĆ, BO INACZEJ TO ONI ZGINĄ – wskazałam na jego malutką armię.
- ty naiwno dziewczyno, myślisz, że mnie pokonasz – skierował na jeźdźców – raczej to ty odpuść, bo sama wiesz co z nimi będzie.- nawet się nie namyśliłam, odruchowo rzuciłam czar.
- drętwota – nim się zorientował, zaklęcie trafiło w niego. Poleciał kilka metrów do tyłu tracąc przytomność. Spojrzałam groźnie na Berserków trzymających resztę, oni od razu ich puścili i zaczęli uciekać, ale Argea była szybsza i stanęła im na drodze, rzuciła w nich zaklęcie expulso, odrzuciło im we wszystkie strony i również stracili przytomność. Podbiegłam do jeźdźców i pomogłam im się odplątać ze sznurów. Harry, Ian i Argea również pomogli.
- dzięki, za pomoc – odezwał się Czkawka
- nie masz za co dziękować przecież on mógł wam coś zrobić – odpowiedziałam z uśmiechem
- naprawdę jesteście czarodziejami i rzucacie bardzo dobrze te wasze no.. zaklęcia – dodała podekscytowa  Astrid
- a co nie wierzyliście nam? -zapytałam krzyżując ręce
- no nie do końca – uśmiechnęła się niepewnie
- spoko, nic nie szkodzi mieliście do tego prawo no bo jesteśmy dla was czym kompletnie nienormalnym – zaśmiałam się
- no okej, to lepiej wracajmy do domu. Muszę to powiedzieć tacie, Berserkowie nie mogą nas tak atakować – wyjaśnił Czkawka
- ale Czkawka... jest jeden problem – dodała Astrid – nasze smoki zostały uśpione
- racja to jak je obudzimy przecież nie możemy ich tu zostawić – spojrzałam na smoki, a następnie na torebkę Argei. Przypomniałam sobie, że mam eliksir budzący.
- czekajcie chyba mam pomysł – zaczęłam szukać w torebce eliksiru, wszyscy w skupieniu patrzyli na mnie, musiałam włożyć tam całą rękę, aż do ramienia. Jeźdźcy spojrzeli zdziwieni
- jak to?
- zaklęcie zmniejszająco-zwiększająco – wyjaśniłam, wkurzyło mnie to przeszukiwanie torebki, sięgnęłam po różdżkę i wypowiedziałam zaklęcie accio eliksir, z torebki wyskoczyła fiolka z bezbarwnym płynem. Chwyciłam ją i podeszłam do śpiących smoków, były naprawdę duże, nieco się przestraszyłam, co z tego, że spały były duże!
- to jest eliksir budzący, obudzi wasze smoki w dwie sekundy. Nie jest on szkodliwy dla nich – dodałam bo zauważyłam, że Śledzik już miał coś powiedzieć. Kucnęłam przy smokach i do każdego z ich pysku wlałam po jednej kropelce płynu. Tak jak mówiłam minęło dwie sekundy, a smoki stały i były gotowe do lotu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz