niedziela, 15 marca 2015

rozdział 15 "List"

Hej! Ostatnio wpadłam na pomysł na nowe opowiadanie, jeśli chodzi o to opowiadanie na pewno z niego zrezygnuję! O nie! Tylko rozdziały mogą się pojawiać najwyżej co tydzień :-( Niestety nauka, szkoła i na dodatek trochę słaba wena. Dlatego może podpowiecie mi co byście chcieli w dalszym ciągu? Bardzo byście mi pomogli ;-)
CZEKAM NA PROPOZYCJE W KOMENTARZACH
  A teraz zapraszam do czytania, ( troszkę rozdział nieudany )


**********************************************************************************


Perspektywa: Argea

Wylądowaliśmy na Berk, Czkawka z Astrid od razu poszli do wodza poinformować go zaszłej sytuacji. Z resztą poszliśmy na arenę. Jeźdźcy coś tam robili, a mnie zastanawiała sprawa Natrii i Harrego. A może Natria ma racje? Może jednak sama to załatwi? No dobra dam jej spokój, ale tylko na jakiś czas! Nieco się zamyśliłam bo nawet nie zauważyłam jak Natria coś do mnie mówi natomiast moją uwagę przykuli Bliźniaki, którzy układali z beczek coś na wzór piramidy, lecz ciągle im się to rozwalało. Obserwowałam ich, w końcu jak ich budowla ponownie się przewróciła. Machnęłam różdżką, a ich wieża wyprostowała się i poukładała. Uśmiechnęli się do mnie, wskoczyli na smoki, nagle cała „piramida” stanęła w płomieniach i się rozwaliła. Wytrzeszczyłam na nich oczy, a oni przybili sobie piątkę

- czy wy tak zawsze musicie coś zniszczyć? - zapytałam- nie po to wam to zbudowałam
- ale nam właśnie o to chodziło!- wykrzyknęła Szpadka i już razem z bratem gdzieś poleciała. Przewróciłam oczami i włączyłam się do rozmowy Harrego, Iana i Natrii                                                         
                                                             W tym samym czasie....


Perspektywa: Czkawka
Opowiedziałem historię swojemu ojcu, słuchał dość uważnie (co się mu nie zdarza często). Krążył w te i we te, omijając palące się ognisko na środku, tak jesteśmy w domu po prostu jest to takie...domowe ognisko. Ja i Astrid czekaliśmy cierpliwie, aż coś powie.
- ci nowi was uratowali tak?- zapytał po chwili, przystając
- tak, Dagur trzymał miecz przy gardle Czkawki i wtedy Natria go uratowała!- odpowiedziała Astrid, a ja kiwnąłem głową.
- w takim razie muszę im koniecznie podziękować. Chodźcie idziemy do Akademii zapewne tam są wszyscy. Prawda?
- tak- wszyscy wyszliśmy z domu. Mój tata leciał na swoim smoku. Szybko dotarliśmy do Akademii, Bliźniaki coś tam robili (nie wnikam co, nikt tu nie może ich zrozumieć), Sączysmark próbował zagadać, że tak powiem do naszych czarodziejek, Śledzik zapisywał jakieś informacje w Smoczej Księdze. Gdy nas zobaczyli od razu podeszli wszyscy. Mój tata zaczął swoją „przemowę”
- Czkawka mi opowiedział co zrobił Dagur..
- to my też ich zaatakujemy! - wykrzyknął Sączysmark zaciskając pięści, obrzuciłem go wściekłym spojrzeniem.
- nie będziecie nikogo atakować. Na razie muszę koniecznie podziękować naszym czarodziejom, że was uratowali. - uśmiechnął się promiennie, Natria się uśmiechnęła nieśmiało.
- to nic takiego, nie ma za co dziękować– odpowiedziała – zrobiliśmy to co słuszne nie znam tego Dagura więc nie wiedziałam do czego jest zdolny, ale znam podobnych ludzi do niego. Dlatego wolałam nie ryzykować
- masz racje nie wiemy do czego będzie zdolny za drugim razem, trzeba się dowiedzieć co on kombinuje -rzekł mój tata
- możemy wylecieć na zwiady – zaproponowałem, ojciec się zamyślił
- dobrze,ale macie naprawdę uważać- przytaknąłem
- wyruszymy w nocy.... - przerwali mi bliźniacy
- hej! Patrzcie coś tu leci!- krzyknął Mieczyk, spojrzeliśmy wszyscy w górę, był to ptak chyba sowa? Zobaczyłem jak Natria podniosła kąciku ust, raczej się ucieszyła na widok sowy. Pytanie brzmi dlaczego?
- to tylko ptak – rzekł znudzony Sączysmark wzruszając ramionami.


Perspektywa: Natria
W naszą leciała moja sowa ucieszyłam się na jej widok tylko co ona tu robi? Nagle zauważyłam, że leci wprost na nic świadomego Smarka.
- o nie, nie, nie. Sączysmark odsuń się! - krzyknęłam ten nic sobie z tego nie zrobił, spojrzałam na sowę zaczęłam machać rękami
- nie stój! Sączysmark odsuń..– bum! Sowa wpadła na Sączysmarka przewracając go na ziemie. - ...się – dokończyłam – mówiłam żebyś się odsunął
- durny ptak! -wykrzyknął Smark, zaśmiałam się
- Hedwiga! Do mnie! - wyciągnęłam rękę, a sowa na niej przysiadła. Była cała biała, puszyste i ciepłe futerko było jej najlepszą cechą, pazurki miała ciemne. W swoim błyszczącym dziobie trzymała list, zaadresowany do mnie.
- co? Ale jak? - zapytał Smark
- to jest moja sowa pocztowa, przynosi mi różne listy – wyjaśniła i wzięłam list. Hedwiga odleciała. Obejrzałam list, na jego przodzie była pieczątka Gorgioz i napis:
odbiorca: Niatra Weily
nadawca: prof.Octoberee
Zdziwiłam się nieco po co profesor do mnie napisał? Może coś się stało? Może Mroczny Pan już dotarł do szkoły i ich zaatakował?
- jak myślicie co chce ode mnie Octoberee?- inni tylko wzruszyli ramionami. Powoli otworzyłam list, coś przeczuwałam, że nie będzie to nic dobrego no i oczywiście wykrakałam! To co przeczytałam całkiem mną wstrząsnęło do oczu napłynęły mi łzy.
- nie, nie t-to nie może być prawda- powiedziałam cicho przez łzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz