Cześć! Na początek chciałabym bardzo podziękować za komentarze. niezwykle mnie zachęcają do dalszego działania. Niestety mam dla was złą wiadomość albowiem chwilowo nie mam weny. I byłabym BARDZO wdzięczna jakbyście napisali co chcielibyście w kolejnym rozdziale. Jest to dla mnie niezwykle ważne. Przepraszam za to ale no cóż trzeba się wziąć za naukę i to dość porządnie. Dlatego PROSZĘ piszcie o jakiś pomysłach. No bo przecież ten blog zależy również od was, dlatego chciałabym aby było również nieco waszego pomysłu. Tak to tyle jak na razie, dziękuję, że nadal tu ze mną jesteście pomimo że dość krucho z rozdziałami. Czekam na propozycję,
DO ZOBACZENIA!!
Natria-Harry-i-inny-Hogwart
poniedziałek, 13 kwietnia 2015
czwartek, 2 kwietnia 2015
rozdział 19 " Mroczny Pan nadchodzi cz.2"
Hej! Przepraszam za taką przerwę. ale za to wynagrodziłam wam to w zamian za długo rozdział. ;) Myślę, że się wam spodoba. Chciałabym go zadedykować Katrina S której serdecznie dziękuję za komentarz :)
*************************************************************************************
- wiesz co? - zagadał Argea
*************************************************************************************
Rano
kiedy sobie smacznie spałem obudziły mnie wrzaski, jak pewnie się
domyślcie to była Argea i Natria. Zerwałem się z łóżka tak że
spadłem na ziemie, obijając sobie ramię. Ian również się
przestraszył bo skoczył z łóżka krzycząc.
-
co?! Co się dzieje?!
-
nie wiem – odpowiedziałem wstając z podłogi, rozmasowują
obolałe ramie. Dziewczyny cały czas piszczały, wybiegliśmy z
pokoju na korytarz. Przez to co zobaczyliśmy wybuchliśmy
nieopanowanym śmiechem. Argea biegała w te i we te ze smokiem na
głowie, a Natrię smok gonił i jadł jej końcówki włosów.
-
ej no! Nie śmiejcie się tylko aaaaaa! zostaw moje włosy tu mały
gadzie!!! - krzyknęła Agrgea machając rękami w powietrzu próbując
odgonić smoka. Zaczerpnąłem powietrza aby się uspokoić, tak jak
Ian niewiele to pomogło, bo ciągle się śmialiśmy pod nosem.
Nagle rozpędzona Natria wpadła na mnie, przewracając nas oboje na
ziemie. I oczywiście musiałem spaść na moje stłuczone ramie!
-
wybacz – powiedziała Natria wstając, przynajmniej smok sobie
odpuścił bo zainteresował się Ianem.
-
nic nie szkodzi, ale musicie tak wrzeszczeć? – uśmiechnąłem się
i wstałem,
-
ciekawe jak ty byś się zachował gdyby ci małe smoki wparowały do
pokoju i zaczęły jeść włosy – zaśmialiśmy , spojrzałem w
jej oczy.
-
no nie wiem pewnie je odgonił za pomocą różdżki – uśmiechnąłem
się zawiacko, ona tylko się uderzyła w czoło.
-
nie przyszło mi to do głowy! - odpowiedziała. Po chwili dotarła
do nas Argea, która miała całe mokre włosy, a za nią kroczył
roześmiany Ian.
-
co ci się stało? - zapytała Natria – chyba smok cię aż tak nie
załatwił?
-
nie smok nie. Za to ten pajac TAK!!! - krzyknęła wskazują na Iana,
który przeszedł na moją stronę
-
a co ja ci niby zrobiłem? - zapytał udając niewiniątko
-
co?! Jeszcze się pytasz?! Ten idiota wpadł na „świetny”-powiedziała
robiąc cudzysłów w powietrzu- pomysł odciągnięcia od de mnie
smoka i wylał na mnie wiadro wody!!!
-
spokojnie – powiedziała Natria kładąc jej rękę na ramieniu –
później go ukażesz , a teraz chodźmy się przebrać – rzekła
Natria i wraz z Argeą poszły do pokoju, zdążyła nam tylko
powiedzieć, abyśmy zaczekali na nie w salonie.
Wraz z Ianem szybko się przebraliśmy i
poszliśmy na dół. I postanowiliśmy zrobić dla nas wszystkich
kanapki. No tylko, że my nawet nie potrafimy za bardzo robić nawet
kanapek. Więc bałagan był nieunikniony. Zaczęliśmy wyciągać
produkty na blat...
Perspektywa:
Natria
Z Argeą szybko przyszłyśmy do pokoju, zastanawiając
się w co się ubrać. Dziś na dworze również było ciepło.
Usiadłam na łóżku zastanawiając się, a Argea przeszukiwała
szafę.
-
co?
-
tak się tylko zastanawiam, tylko się nie obraź , czy ty i Harry
w końcu będziecie razem?- zaczęłam myśleć czy jej powiedzieć w
końcu to moja najlepsza przyjaciółka, więc jej powiem!
-
no w sumie...
-
noooo
-
my już jesteśmy razem – powiedziałam, a ona zaczęła skakać z
podniecenia
-
a widzisz mówiłam ci, że cię kocha! Dobra opowiadaj co? Jak? I
kiedy?- rzekła siadając obok mnie
-
no okej ale powiem ci wieczorem. Nie traćmy teraz czasu
-
no okej ale obiecujesz?
-
tak! - Argea się uśmiechnęła i zaczęłyśmy wybierać nasze
ciuchy na dzisiejszy dzień. Obie wybrałyśmy sukienki. Argea na
swoją granatową sukienkę na ramiączkach, zarzuciła sobie cienki
sweterek do bioder, ja zaś również wzięłam sweterek lecz
przepasałam go na biodrach. Ubrałyśmy trampki może nieco nam nie
pasowały ale wyglądałyśmy oryginalnie. Delikatny makijaż czyli
cień do powiek pod kolor sukienek, tusz, błyszczyk i gotowe!
Wyszłyśmy z pokoju i usłyszałyśmy jakieś hałasy z kuchni.
Popędziłyśmy w tamtą stronę,a tam ubabrani chłopaki w mącę??!!
Wokół bałagan, kromki chleba porozrzucane wszędzie, owoce tak
samo turlały się po całej kuchni,a na środku rozsypana mąka i
biali chłopaki. Co oni tu najlepszego robili?!
-
co wyście robili?! - krzyczała na na nich Argea – wszędzie jest
bałagan! Ciekawe kto to będzie sprzątał?!
-
my tylko chcieliśmy zrobić kanapki – tłumaczyli się,
-
kanapki tak? - zapytałam a oni kiwnęli głową
-
to do czego wam była potrzebna mąka? Przecież kanapek się z nią
nie robi – zaśmiałam się z Argeą. Chłopaki popatrzyli na nas
zdziwieni.
-
jak to bez mąki? - zapytał Harry
-
BEZ – krzyknęłyśmy ze śmiechem. Chłopaki cali zrobili się
czerwoni.
-
wiecie co? Jedzenie lepiej zostawcie nam. Nie chcemy tu kolejnych
taki wpadek – rzekła Argea szybko sprzątnęła ten bałagan.
Wszystko było ułożone na swoim miejscu. Podłoga i blat były
czyste oprócz Harrego i Iana. Kazałam im iść na górę
doprowadzić się do porządku, a my przeszłyśmy do salonu i
zaczęłyśmy coś tam sobie brzdąkać na gitarach. Kiedy chłopcy
wreszcie zeszli, poszliśmy na arenę.
Byli już tam wszyscy nasi przyjaciele,ewidentnie coś
ćwiczyli. Harry i Ian od razu podeszli do Smarka i zaczęli o czymś
tam sobie gadać. Argea poszła do Śledzika, a ja podeszłam do
Czkawki. Majstrował coś przy ogonie Szczerbatka, smok uśmiechnął
się przyjacielsko na mój widok. Nie wiedziałam co to znaczy może
on rzeczywiście jest przyjazny? A może on chce mnie jednak zjeść?
Czkawka podniósł głowę i się przywitał.
-
o cześć Natria
-
cześć Czkawka co robisz?
-
aaa poprawiam trochę ogon Szczerbatka, aby mógł szybciej latać
-
aha, a Szczerbatek zawsze tak się dziwnie szczerzy na czyjś widok?
- Czkawka się tylko zaśmiał
-
nie martw się on c nic nie zrobi
-
no dobra – powiedziałam nadal niepewnie
-
może chciałabyś go pogłaskać?
-
wiesz co chyba raczej nie
-
oj no weź nic ci nie zrobi. Prawda mordko? - smok tylko się
bardziej uśmiechnął i podszedł do mnie. Odruchowo się cofnęłam,
Czkawka się tylko zaśmiał.
-
spokojnie, wyciągnij swoją rękę w jego stronę
-
na pewno?
-
tak – odpowiedział, powoli wyciągnęłam rękę. Zamknęłam
mocno oczy i nagle poczułam pod dłonią coś twardego i ciepłego z
łuskami. Powoli otworzyłam oczy. Ha! Dotknęłam smoka!! I to z
własnej woli. Uśmiechnęłam się i odsunęłam rękę.
-
no i widzisz nic ci nie zrobił – rzekł uśmiechnięty Czkawka,
wtedy coś wybuchło. Oczywiście wszyscy spojrzeli na bliźniaków.
Jednakże wkoło nie było żadnego śladu spalenizny.
-
no co? To nie my to tamta wyspa – rzekł Mieczyk wskazując na
daleką wyspę. Wszyscy podbiegliśmy do urwiska. W oddali nad wyspą
krążyły czarne chmury, i zielony promień. Wszyscy w skupieniu
patrzyliśmy na to „coś”. Momentalnie na niebie chmury zaczęły
się w coś układać, po chwili był to znak Mrocznego Pana, aż mi
ciarki przeszły moja głowa zaczęła mnie boleć i robiło mi się
słabo ale zlekceważyłam to.
-
o nie – jęknęłam
-
co to jest? - zapytał Stoik, który właśnie przechodził obok nas
wraz z jakimś drugim wikingiem, który nie posiadał jednej nogi i
ręki. - Czkawka?
-
nie wiem tato, może to tylko zbieg okoliczności?
-
nie Czkawka to nie jest przypadek- odezwałam się - to jest znak
Mrocznego Pana.... on tu już jest
-
co? A kto to taki? - zapytał towarzysz wodza
-
Pyskacz to są właśnie ci czarodziej co ci mówiłem
-
aha, ja jestem Pyskacz
-
Natria, Argea, Ian i Harry- przedstawiłam wszystkich
-
dobra wracajmy do tego znaku. Co robimy? -zapytała Argea
-
lecimy tam – zaproponował Harry
-
no dobra ale tylko my, wy nie możecie lecieć z nami jeszcze może
wam coś zrobić. Nie chcę ryzykować – wszyscy wymieniliśmy się
spojrzeniami. Kiwnęli głową, Harry i Ian natychmiast gdzieś
pobiegli
-
ej! A wy dokąd?! - zakrzyczała Argea, ale oni nie odpowiedzieli bo
byli za daleko
-
Jezu oni to mnie doprowadzą do rozstroju nerwowego- rzekłam i
pobiegłam za nimi z Argeą. Złapałyśmy ich dopiero w domu, Ian
był w salonie i coś sprawdzał w mapach. Zdyszane usiadłyśmy na
sofie.
-
czemu... tak.. od razu ...po...biegliście- powiedziała Argea z
przerwami by zaczerpnąć powietrza.
-
nie wiem nawet – odrzekł wzruszając ramionami
-
gdzie jest Harry? - zapytałam
-
na górze po coś poszedł – wyjaśnił, a ja od razu poszłam do
ich pokoju. Harry siedział na łóżku i szukał czegoś w skrzynce.
Podeszłam bliżej i usiadłam na podłodze naprzeciw jego. Podniósł
wzrok na mnie i się uśmiechnął
-
czego tak szybko pobiegliście?
-
musimy przecież z Ianem wziąć kilka rzeczy
-
jak to ty i Ian?! Przecież lecimy z wami! - podniosłam głos i
wstałam z podłogi
-
Natria nie możecie lecieć z nami bo jeśli sama Wiesz Kto już tu
jest to spróbuje ciebie zabić, a na to nie pozwolę – powiedział
i ujął moje dłonie,
-
Harry wszyscy zostaliśmy wysłani na tą misję, więc wszyscy tam
lecimy – rzekłam patrząc m prosto w oczy
-
może następnym razem Natria polecicie – rzekł i poszedł w
stronę drzwi, już trzymał rękę na klamce, tylko że ja mu
przeszkodziłam
-
wiesz co?!
-
co?
-
czasami nie rozumiem twojego zachowania. Raz pozwalasz na różne
szaleństwa, a raz jesteś zbyt troskliwy
-
po prostu nie chcę aby ci się coś stało – powiedział i się do
mnie zbliżył
-
Harry nic mi się nie stanie, a tak czy inaczej w końcu będę
musiała stanąć z nim do walki. A ty dobrze o tym wiesz.
-
wiem i dlatego się o ciebie martwię – westchnęłam
-
lecimy z wami – upierałam się przy swoim, ten się tylko
uśmiechnął i mnie pocałował
-
zostajesz – rzekł i odszedł. Nadal stałam jak słup nie
wiedziałam co się stało. Chyba muszę się przyzwyczaić, że
Harry to mój chłopak, a nie tylko przyjaciel. Jak się otrząsnęłam
szybko ruszyłam na dół, Argea również się wykłócała.
Zeszłam po schodach i się tylko przyglądałam. Argea jak mnie
zobaczyła zapytała mnie.
-
czemu się nie kłócisz? Przecież chcą lecieć sami
-
wiem, ale oni już podjęli decyzję i jej nie zmienią – rzekłam
z goryczą
-
no nareszcie zrozumiałaś – rzekł Harry,
-
a skąd pewność, że polecimy za wami? - zapytałam krzyżując
ręce i stanęłam obok Argei.
-
nie macie mioteł odesłaliśmy je
-
przecież idioto mamy różdżki – zaśmiałam się , teraz
zauważyłam że Iana gdzieś wywiało
-
nie już nie macie. Ian! - wtedy wyskoczył za nami chwycił nasze
różdżki, które wystawały z torebek.
-
ej! Oddawaj! - krzyknęłam
-
nie. Lecimy sami i koniec kropka – rzekł Harry, pocałował mnie w
policzek i z Ianem wybiegł na dwór i odleciał. Stałyśmy z Argeą
i nie wiedziałyśmy co mamy zrobić. Przecież powinniśmy polecieć
wszyscy razem. Minęło kilka minut więc postanowiłyśmy że
pójdziemy na arenę bo tu nie mamy nic do roboty. Kiedy szłyśmy
dyskutowałyśmy o tym, że później możemy pójść do lasu, tylko
że tym razem ścieżką. Którą jak się okazało znajdowała się
niedaleko. Doszłyśmy na arenę, jeźdźcy prowadzili jakiś quiz.
Czkawka zadawał pytania, po jednej stronie był Sączysmark, Mieczyk
i Szpadka, a po drugiej stronie Śledzik i Astrid. Wyglądało to
dość zabawnie bo bliźniaki odpowiedzią na swoje pytanie posłużyli
się smokiem i naliczyli ile było wystrzałów. Następnie Astrid
zadała im pytanie „ co się stanie jeśli zaatakujesz właścicielkę
Śmiertnika Zębacza”. Pstryknęła palcami a jej smok wystrzelił
kolce z ogona i przygwoździł drugą drużynę do ściany.
-
ej to nie fair. Nie było czasu na odpowiedź – rzekł Mieczyk, a
Astrid i Śledzik przybili sobie piątki
-
hej dziewczyny! - odezwał się Smark
-
cześć – odpowiedziałam- oni teraz tak będą wisieć? -
zapytałam ciszej Śledzika
-
być może – odpowiedział
-
nie leciałyście z Harrym i Ianem? - zapytał Czkawka
-
nie bo stwierdzili, że nie możemy z nimi lecieć. I na dodatek ci
idioci zabrali nam różdżki, abyśmy nie poleciały za nimi.
-
aha, a nie możecie polecieć na miotłach?– rzekł Czkawka
-
no właśnie nie bo je nam odesłali i musiałybyśmy je przywołać
za pomocą różdżki- wyjaśniła Argea – jak tylko wrócą to
obiecuję im, że ich zatłukę
-
pomogę ci – poparłam ją, pogadaliśmy jeszcze chwilę, no może
nie chwilę. Raczej z dwie godziny, jeźdźcy zrobili sobie wyścigi,
a ja z Argeą się przyglądałyśmy. Niesamowite, że te smoki mogą
tak szybko latać i jednocześnie unikać przeszkód. Kiedy słońce
wskazywało południe wybrałyśmy z Argeą na spacer do lasu tak jak
planowałyśmy.
Szłyśmy przez wąską ścieżkę, wokół były
kolorowe kwiaty, drzewa zasłaniały słońce więc było sporo
cienia, co z kolei nam sprzyjało. Gdzieś nie daleko słyszałyśmy
szum strumyka, więc tam poszłyśmy zbaczając z drogi. Gdy
zobaczyłyśmy strumyk, przysiadłyśmy obok, ja zamroziłam kawałek
strumyka specjalnie. A następnie uniosłam ten lód i rozbiłam o
drzewo. Gdzie został ślad szronu w kształcie kwiatu.
-
coraz lepiej sobie z tym radzisz – pochwaliła mnie Argea
-
dzięki
-
dobra w takim razie opowiadaj o tobie i Harrym
-
no dobra więc to było.... - opowiedziałam jej całą historię to
jak mnie pocałował, jak mnie poprosił bym była jego dziewczyną.
Argea słuchała uważnie, bardzo ją interesowały takie tematy. Gdy
już skończyłam opowiadać, od razu powiedziała
-
a nie mówiłam! Ja zawsze mam rację jeśli chodzi o sprawy sercowe!
-
tak, tak miałaś rację – odpowiedziałam ze śmiechem, nagle
zrobiło się ciemno. Obie szybko się zerwałyśmy z ziemi. Otoczył
nas ciemny dym, bardzo się wystraszyłam miałam tylko nadzieję że
nie są to śmierciożercy. W dymu wyłoniły się dwie osoby z
różdżkami, serce waliło mi jak oszalałe. Nie miałyśmy różdżek
a nie jestem w stanie użyć mojej mocy za bardzo zawładną mną
strach.
-
witam, witam – rzekła zakapturzona postać, wyraźnie było
słychać że był to głos mężczyzny
-
nareszcie się spotykamy – rzekł drugi głos-kobiecy.
Śmierciożercy ściągnęli kaptury mogłam się im teraz dokładnie
przyjrzeć. Kobieta miała gęste, czarne, mocno kręcone włosy, a
facet miał przylizane, jasne blond włosy. Z Argeą cofnęłyśmy
się nie miałyśmy żadnych szans! Brak różdżki= utrata życia.
-
oj już chcecie iść? O nie, nie nigdzie nie uciekniecie –
powiedział blondas. Cofnęłyśmy się krok do tyłu, ale coś nam
przeszkodziło. Najwyraźniej było ich więcej, poczułam uderzenie
i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Upadłam na ziemie, chciałam
wstać, ale nie miałam na to siły. Uderzenie było zbyt mocne,
ostatnie co widziałam to Argea jak również leży nieprzytomna.
Zrobiłam głęboki wydech, ale to nic nie pomogło. Słyszałam
jeszcze jak ktoś mówi, ale nic nie zrozumiałam. Zamknęłam oczy i
już ich nie dałam rady otworzyć. Poddałam się.
*****************************************************************
Bardzo proszę o komentarze, nawet jeśli rozdział się nie podoba.
Dla ciebie to chwila, a dla mnie motywacja do dalszego pisania :)
*****************************************************************
Bardzo proszę o komentarze, nawet jeśli rozdział się nie podoba.
Dla ciebie to chwila, a dla mnie motywacja do dalszego pisania :)
środa, 1 kwietnia 2015
Informacja
Hej! Przepraszam za opóźnienie z rozdziałem, ale nie miałam ostatnio zbytnio czasu. Kolejny rozdział powinien się pojawić jutro bądź pojutrze. Dziękuję wam za to że ciągle tu ze mną jesteście :-)
I przypominam że możecie mi podawać swoje propozycje na dalsze losy ;-)
Pozdrawiam ;-)
środa, 25 marca 2015
Cześć
Cześć jestem nieco wkurzona. miałam już gotowy nowy rozdział i miałam go teraz właśnie wstawić zamiast tej wiadomości. Zaciął mi laptop i wszystko się zresetowało i niestety nie wiem jakim cudem rozdział się usunął :( Muszę teraz wszystko pisać od nowa a nie miałam żadnej kopii :'( Więc nie wiem kiedy się pojawi nowy rozdział może się wyrobię i wstawię go jutro lub pojutrze? Nie wiem, w takim razie do zobaczenia i przepraszam :(
poniedziałek, 23 marca 2015
rozdział 18 " Mroczny Pan nadchodzi cz.1"
Hej! Oto rozdział 18, udało mi się coś wymyślić ;) Mam nadzieję, że się spodoba zapraszam do czytania i komentowania ;)
*************************************************************************************
*************************************************************************************
Zeszliśmy na dół jako para. Dopiero teraz zauważyłam,
że nie ma z nami Argei i Iana. Rozsiadłam się na sofie, na fotelu
siedział Harry. Wyjęłam księgę zaklęć i zaczęłam czytać.
Czułam wzrok mojego chłopaka, ah ja to cudownie brzmi.
-
Harry gdzie jest Argea i Ian?- nie zdążył odpowiedzieć bo domu
wpadła zdyszana Argea, a za nią Ian. Niósł torbę owoców,a
raczej samych pomarańczy i jabłek.
-
o wilku moja-odezwał się Harry, zaśmiałam się pod nosem
-
co? Rozmawialiście o nas? - zapytał Ian kładąc owoce na stoliku
-
właśnie się zastanawiałam gdzie was wywiało?
-
aaa jak widzisz byliśmy po coś do jedzenia – wyjaśniła Argea
poprawiając swoje rozczochrane włosy.
-
tylko dlaczego jesteś taka zdyszana?
-
dlaczego? Bo gonił mnie mały smok!
-
który uznał, że Argea jest jego mamą – zaśmiał się Ian,
uśmiechnęłam się. Argea usiadła obok mnie. Już wiedziałam o co
będzie pytać.
-
przykro mi, że straciłaś swoją ciocię – westchnęłam – nie
martw się jakoś się wszystko ułoży – uśmiechnęłam się nie
pewnie. Argea mnie przytuliła na pocieszenie, kiedy mnie już
puściła Nareszcie mogłam złapać oddech, jak na taką dziewczynę
ma niezwykle mocny uścisk. Nawet nie zauważyłam kiedy za oknem
zrobiło się ciemno. No cóż tak właśnie szybko mija czas w takim
wspaniałym towarzystwie. Moje zmęczenie dawało już swoje znaki,
oczy same mi się zamykały. Wtedy mnie olśniło.
-
o matko! - krzyknęłam zrywając się z sofy
-
co? - zapytał Ian
-
zwiady! - krzyknęłam podbiegając do drzwi, w tym samym ktoś
zapukał otworzyłam drzwi. Stał w nich Sączysmark i bliźniaki.
Nie zdążyłam nic powiedzieć bo bliźniaki już wparowali do
środka tak samo jak Smark. Zamknęłam drzwi i oczekiwałam
wyjaśnień.
-
dziś na zwiady na lecimy bo przylatuje Marazmor i każdy ucieka do
domów, a my nie możemy nigdzie latać – rzekł Smark – nieźle
się tu urządziliście – całkiem byłam zdezorientowana.
-
eee dzięki? Słuchaj co to jest ten Marazmor? - zapytałam
zabierając Mieczykowi veritaserum
-
idźcie do Czkawki lub do Śledzika oni wam wyjaśnią.. o! Co
to? Czyżby macie tu jakieś śmiercionośne narzędzia? - zapytał z
uśmiechem wskazując na gitarę
-
o to ci chodzi? - zapytała Argea biorąc instrument do rąk
-
no tak!
-
to nie to nie jest żadna broń to jest instrument, na nim się gra
-
aaa to tak jak Pyskacz gra na fletni? - dodał zaciekawiony Mieczyk,
który dorwał się do innych eliksirów
-
no może bo nie znam tego Pyskacza – odpowiedziała Argea
-
to jest... - zaczął mówić Smark, lecz mu przerwałam
-
dobra, dobra wracając do rzeczy ten Marazmor jest aż taki
niebezpieczny, że nie możemy nigdzie polecieć? Nie możecie go..
no ten oswoić? - zapytałam Smark się tylko zaśmiał
-
nie możemy bo podobno jest tak przerażający, że na sam jego widać
jesteś sparaliżowany ze strachu
-
aha?
-
aaaaaaaaaaa! - odwróciłam się do bliźniaków – to coś się
przyssało! - krzyczał Mieczyk, a jego siostra trzymała rozgwiazdę
na jego twarzy. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Biegali po całym
salonie robiąc niezły bałagan. W końcu Mieczyk oderwał
rozgwiazdę i tym razem to on zaczął gonić Szpadkę. Tyle, że
wybiegli za dwór. Rozglądnęłam się po pokoju niezły bałagan to
oni zdecydowanie potrafią zrobić.
-
to cześć tyle chciałem wam powiedzieć no chyba, że mogę tu z
wami posiedzieć ….
-
nie! Do widzenia zobaczymy się jutro na arenie – Argea zaczęła
pchać Sączysmarka za drzwi
-
no ale...
-
do widzenia!- powiedziała i zamknęła drzwi. Wszyscy spojrzeliśmy
na nią zdziwieni, nigdy tak się nie zachowuje.
-
no co?
-
nie nic – powiedział ze śmiechem Harry, Argea ciężko odetchnęła
i usiadła na swoim miejscu. Przy użyciu zaklęcia szybko pozbyłam
się bałaganu.
-
nie wiem jak wy ale ja już idę spać – powiedziałam idąc
schodami
-
odprowadzić cię? - zapytał Harry, zaśmiałam się i szybko
odpowiedziałam
-
nie trzeba jeszcze trafię do pokoju - poszłam na górę, od razu
się położyłam. Wtedy poczułam się strasznie słabo, zrobiło
mi się ciemno przed oczami. Nagle pojawił się
obraz śmierci mojej cioci. Była związana Mroczny Pan i jeden ze
śmierciożerców coś do niej mówili, niestety nie mogłam się
przyjrzeć twarzy śmierciożercy bo miał maskę. Widziałam jak
rzuca na nią klątwę cruciatus.
Lecz Jennifer dalej nic nie
mówiła, łzy mi napłynęły do oczu. W końcu widziałam jak
Mroczny Pan się wkurzył i odszedł wcześniej mówiąc coś do
swojego sługi. Śmierciożerca zrobił to co myślałam rzucił
pierwsze zaklęcie niewybaczalne – uśmiercające. Ujrzałam tylko
błysk zielonego światła, którego w życiu już i tak widziałam
za wiele. Powróciłam do rzeczywistości to była wizja Mroczny Pan
może wniknąć do mojego umysłu, a ja nie potrafię się przed tym
bronić. Leżałam i płakałam w końcu usnęłam ze zmęczenia ale
sny również mi dziś nie służyły. Znowu ten sam obraz i zielony
błysk. Obudziłam się cała zalana potem, Argea już była
w pokoju i spała. Zarzuciłam
swój cienki sweterek i cichutko poszłam na dół. Chłopaki znowu
spali w salonie, skoro śpią na kanapie to po co im pokój? Poszłam
do kuchni wzięłam szklankę wody i napiłam się. Usłyszałam
jakieś szmery.
- Natriiiiiiaaaaa czy
to ty? - zapytał zaspany Harry
- tak to ja
– czemu nie śpisz?–
zapytał podchodząc do mnie, odstawiłam szklankę i się już nie
odwróciłam w jego stronę.
-
nie mogę spać - odpowiedziałam cicho ręce oparłam o blat i się
wpatrywałam w wodę.
-
czy coś się stało? - zapytał czule, tylko westchnęłam. Harry
mnie odwrócił w swoją stronę byliśmy bardzo blisko siebie.
Spuściłam wzrok nie chciałam mu nic mówić, więc skłamałam.
-
nie wszystko ok
-
nie sądzę. Powiedz mi co się stało?- delikatnie uniósł mój
podbródek teraz mogłam mu spojrzeć w oczy.
- przede mną nic nie ukryjesz – uniosłam lekko kąciku ust
-
wiem
-
to mi powiedz co się stało
-
Mroczny Pan nadchodzi – powiedziałam niemal, że szeptem.
-
to wiemy i tym się aż tak przejmujesz, że nie śpisz w nocy?
-
jak on mi nie daje spać.- Harry był zaskoczony, lecz nie odsunął
się nawet o milimetr. Cały czas trzymał swoją ręce na moich
biodrach. - nic nie rozumiesz prawda?
-
no n-nie bardzo
-
miałam wizję jak zabija... m-moją ciocię. Specjalnie mi to
pokazał abym się załamała i.... - już nie mogłam nic
wykrztusić.
-
będzie dobrze - powiedział cicho, kiwnęłam głową. Już
mieliśmy się pocałować kiedy usłyszeliśmy huk i jęki z salonu.
Rzuciliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenie i tam poszliśmy. Był
tam spory bałagan, jedna z szafek się przewróciła. Hmm ciekawe
dlaczego? Obok szafki leżał Ian przywalony miotłami i książkami.
Próbował stamtąd wyleźć Harry szybko mu pomógł. Porozglądałam
się po pokoju reszta jest w całości to co on w takim razie robił?
-
co ty stary robiłeś? -zapytał Harry, pomagając mu wstać
-
eee wiesz że nawet nie wiem – odparł
-
może lunatykowałeś? - zapytałam
-
ty! Może rzeczywiście lunatykowałem następnym razem chce wyjść
na dach i z niego skoczyć i przeżyć!
- odparł z radością. Spojrzałam zdziwiona na Harrego ten tylko
wzruszył ramionami. Ian
narobił niezłego bałaganu, tym razem „posprzątał” Harry.
Było już grubo po północy siedzieliśmy w salonie i
rozmawialiśmy. Harry i Ian siedzieli na kanapie a ja siedziałam na
fotelu. Nogi wyłożyłam na oparcie na ręce [dp od aut.: nie wiem,
jak się to nazywa więc będzie oparcie;)]. Niedługo później
zaczęło ogarniać mnie zmęczenie, oparłam głowę o rękę i
przymknęłam oczy tylko na chwilę.
-
Natria! - krzyknął Ian, aż podskoczyłam i spadłam na ziemie.
-
co?! Co?! - wykrzyczałam
-chyba
już śpisz – zaśmiał się
-
ha ha ha bardzo śmieszne – wstałam, otrzepałam spódnice i
usiadłam z powrotem na fotelu.
-
jesteś śpiąca? -zapytał Harry
-
nie tylko na chwilę przymknęłam oczy, a wy od razu musicie mnie
straszyć. - uśmiechnęłam się oni odwzajemnili ten gest.
Zaczęliśmy rozmawiać o Berserkach i o tym Dagurze. I znowu te pół
godziny gdzieś uciekło tylko, że tym razem zmęczenie i senność
wygrały, zasnęłam.
Perspektywa:
Harry
Rozmawialiśmy
i rozmawialiśmy,
aż Natria znowu usnęła. Ian próbował ją znowu wystraszyć ale
nic z tego tym razem na pewno śpi.
-
jakbyś nie zauważył Natria usnęła – powiedział po chwili
wracając na swoje miejsce.
-
no co ty nie powiesz – odpowiedziałem
-
słuchaj to weź ją może na górę do jej pokoju przecież to
będzie
twoja dziewczyna – powiedział Ian z szerokim uśmiechem
-
szczerze to jest już moja dziewczyna – odparłem
-
co?! Jak?! Kiedy?! - uciszyłem go
-
cicho! Bo ją obudzisz
-
ile ja w takim razie spałem, że nawet nie wiem że Natria to twoja
dziewczyna? - zaśmiałem się
-
jesteśmy razem dopiero od wczorajszego wieczoru
-
to tym bardziej czemu mi nie powiedziałeś jak tu gadaliśmy?
-
nie wiem wypadło mi z głowy
-
jasne... - przekręciłem oczami
-
okej,okej lepie idź ją zanieś na górę ja już chyba też pójdę
spać nie chce znowu zasnąć
w salonie i żeby dziewczyny znowu zrobiły nam jakieś zdjęcia –
rzekł Ian rozciągając się, poszedł na górę zostałem sam z
śpiącą Natrią. Podniosłem ją z fotela i powoli szedłem po
schodach aby jej nie obudzić.
Wyglądała pięknie jak spała, była taka
leciutka, że
prawie
jej nie czułem. Otworzyłem nogą drzwi do
jej sypialni, Argea spała rozwalona na całe łóżko, mamrocząc
coś pod nosem. Ułożyłem delikatnie Natrię na jej łóżku,
przykryłem kocem i jeszcze raz spojrzałem na nią, chyba tym razem
miała spokojny sen. czule ją pocałowałem w policzek i wyszedłem
z pokoju. Idąc do własnego, na łóżku siedział Ian. Już
wiedziałem, że prędko tej nocy nie usnę. Zaczął wypytywać o
mnie i o Natrię, kto o
tym
wie itp.
-
na razie nie wie
o tym
nikt prócz ciebie nie wiem jak Argea
-
aha. Czyli jednak ty ją kochasz a ona ciebie
-
tak na to wygląda. Teraz musimy tobie znaleźć dziewczynę –
zaśmiałem się
-
co?!
-
no co? Ty mi nie dawałeś żyć abym się umówił z Natrią, teraz
ja się tobie odwdzięczę
-
jasne jasne to ja w
takim razie idę
spać - zaśmialiśmy się i poszliśmy spać. Ian strasznie chrapał,
nie wiem jakim cudem ale wszystkie jego poduszki znalazły się na
ziemi, a koc tylko w połowie. Cóż on to będzie sprzątał w
końcu to jego
łóżko. Zamknąłem oczy i przeniosłem się do krainy snów.
wtorek, 17 marca 2015
rozdział 17 "Zrobić ten pierwszy krok, jest najtrudniej"
Wena powraca! Ale na jak długo? Tego nie wiem, ale oto 17 rozdział ;)
*************************************************************************************
*************************************************************************************
Ja, Ian i Argea szliśmy przez wioskę, nie
odzywaliśmy się do siebie. Każdy z nas wszystko musiał
przemyśleć. Jednakże my jakoś przeżyjemy w związku śmiercią
Jennifer, gorzej z Natrią na dodatek nie umie opanować tej mocy
kiedy jest zła. Już to zauważyłem ostatnio jak Ian coś tam
rozwalił trochę się na niego wkurzyła i zamroziła mu uszy.
Wyglądał jak jakiś zabłąkany bałwan, któremu nagle się
oberwało w nos. Chociaż bałwany nie mogą ożyć. Wracając do
rzeczy, trzeba znaleźć Natrię i to jak najszybciej. W tej samej
chwili Argea, powiedziała to o czym właśnie myślałem.
-
pasowałoby znaleźć Natrię. No nie?
-
tak, Harry pójdzie po nią – Ian posłał mi chytry uśmieszek
-
niby czemu ja?
-
Harry... jej na tobie zależy chyba o tym wiesz. Potrzebuje twojego
wsparcia. A tak w ogóle muszę iść po jakieś owoce, a Ian idzie
ze mną
-co?!
– odparł Ian
-
ktoś mi musi nieść te owoce -rzekła śmiejąc się – to co
Harry pójdziesz po nią?
-
no dobra. Tylko gdzie ona może być?
-
może nad urwiskiem? Nie wiem poszukaj trochę – rzekła i
pociągnęła Iana za rękę w stronę małego sadu. No pięknie
gdzie ona mogła pójść? Oczywiście, że myślałem aby jej
poszukać ale razem z resztą. Tyle się dziś wydarzyło na dodatek
usłyszałem jak rozmawia z Argeą na mój temat. Muszę jej w końcu
powiedzieć co do niej czuje i że się w niej chyba zakochałem? Ja
zakochałem? Serio?! Cóż to jest właśnie życie.
Kierowałem się na urwisko i rzeczywiście była
tam Natria. W okół było mnóstwo wysokich krzaków więc trudno
było ją zauważyć. Siedziała pod drzewem patrząc na morze. Nogi
podkuliła do siebie, wiatr rozwiewał jej platynowe włosy. Oczy
niebieskie w promieniach zachodzącego słońca wyglądały tak
magicznie, tak niesamowicie. Jednym słowem wyglądała pięknie.
Było mi jej szkoda, wiem że jest to dla cios prosto w serce stracić
osobę na której nam najbardziej na świecie zależało. Podszedłem
do niej i spokojnie zapytałem.
-
jak się trzymasz? - wiem, wiem trochę dziwne pytanie. Przecież to
oczywiste, że jest w złym stanie!
-
jakoś się trzymam. Tylko ciągle nie może to do mnie dotrzeć, że
jej już nie ma – powiedziała przez łzy. Usiadłem obok niej
-
wszystko będzie dobrze – nasze spojrzenia się spotkały. Dopiero
teraz zauważyłem, że jej makijaż nadal się trzymał. Spojrzała
z powrotem na morze
-
nie wiem Harry już nic raczej nie będzie tak samo – mówiła z
coraz większym płaczem. Co ja mam robić? Jak ją pocieszyć? -
odnalazłam ją dopiero dwa lata temu, a już mi ją odbierają –
wybuchła płaczem. Delikatnie ją objąłem talii i przytuliłem do
siebie. Sam się zdziwiłem skąd taki pomysł, a co
najważniejsze,skąd odwaga, aby to zrobić. Poczułem jak cała się
trzęsie,czułem od niej lekkie chłodne powietrze co mi wcale nie
przeszkadzało. Przytuliłem ją mocniej, niech wie,że jest
bezpieczna, trzymałem ją w swoich objęciach póki się nie
uspokoiła.
Perspektywa:
Natria
Po tym jak Harry mnie objął i przytulił. Wtuliłam
się w jego ubranie, za nic nie chciałam aby mnie puścił. W jego
ramionach czułam się bezpiecznej, nawet nie wiedziałam czemu. Łzy
spływały mi po policzkach na pewno część jego bluzki jest mokra.
Poczułam jak mocniej mnie przytula, nie wiedziałam co mam robić.
Cały tam tak siedziałam wtulona w Harrego ze słonymi łzami. W
końcu łzy ustały, nadal byłam w rozpaczy, ale chyba już
wykorzystałam wszystkie łzy. Pomimo, że się uspokoiłam nadal
byłam w ramionach Harrego. W jego silnych, dobrze umięśnionych
ramionach gdzie byłam tylko słabą, kruchą osóbką. Zamknęłam
oczy, szum morza, powiewy chłodnego, rześkiego wiatru. Wszystko to
co lubię, ale najważniejsze jest to, że jest tu Harry. Dłużej
już nie mogę tego ciągnąć. Ukrywać swoje uczucia do niego, a co
jeśli on mnie nie darzy tym samym uczuciem? Co jeśli mnie odtrąci?
Rozum mówi jedno, a serce podpowiada coś innego. Najwyraźniej
Harry zauważył moje zmęczenie, mało brakowało, abym zasnęła
wtulona do niego.
-
może wracajmy do domu? - podniosłam wzrok i kiwnęłam głową.
Wstał i podał mi rękę, chwyciłam ją i również wstałam z
ziemi. Poszliśmy do domu, przypomniałam sobie że mamy dziś w nocy
wylecieć na zwiady z jeźdźcami.
-
kiedy lecimy na zwiady?- zapytałam Harrego, dochodząc do domu
-
nie jestem przekonany abyś ty leciała – odpowiedział, weszliśmy
do środka. Od razu poczułam miłe ciepło, usiadłam na kanapie, a
on obok mnie.
-
niby dlaczego? No dobra może jestem trochę przybita z powodu
śmierci Jennifer. Ale chcę lecieć z wami – nieco się
przybliżyłam do niego. Nagle mnie olśniło „ Kamień podsłuchu”
jest to kamień, który zmienia się kraba i może podsłuchać
rozmowy. Nawet chyba go wzięłam [dp. od aut. To te kraby z „Piraci
z Karaibów: Na krańcu świata”, wtedy co Jack Sparrow był na
pustyni i te krabo-kamienie przesunęły Czarną Perłę]
-
no tak! - wykrzyknęłam wstając z sofy.
-
co?- zapytał zdumiony Harry, również wstał z sofy i oczekiwał
odpowiedział
-
pewnie się boisz, że jak będziemy np. podsłuchiwać rozmowę
Dagura to nas złapią? Prawda?
-
no... t-tak
-
mam na to sposób – pobiegłam na schody, rzucając do Harrego –
no chodź – pobiegł za mną. Wbiegłam do pokoju, wszystko było
ładnie poukładane i na swoich miejscach. Podeszłam do średniej
skrzyni przy ścianie. Harry stał i patrzył zdziwiony na to co
robię.
-
pamiętasz może te kraby co wyglądały jak kamienie i potrafiły
się w nie zmieniać
-
no tak
-
to dobrze, można je wykorzystać również do podsłuchiwania.
Wydaje mi się, że nawet wzięłam kilka – zaczęłam przeszukiwać
skrzynię – no gdzie one są?!
-
może ich nie wzięłaś. Z resztą my tylko idziemy zobaczyć czy
sama Wiesz Kto wysłał tu Śmierciożerców. Resztą zajmą się
jeźdźcy – rzekł Harry, wstałam zrezygnowana i oparłam się o
ścianę.
-
ale mogły by się przydać - powiedziałam cicho pod nosem,
krzyżując ręce na piersi, ale jednak nie za cicho, aby Harry mnie
nie usłyszał. Zaśmiał się tylko pod nosem. Powoli zaczął się
do mnie zbliżać. Moje serce zaczęło walić jakby zaraz miało
wyskoczyć mi z klatki piersiowej. Zaczęłam myśleć co się zaraz
może stać, ale szybko postawiłam, że niech się dzieje co chce.
Stałam pod ścianą wpatrując się w jego zbliżające się, piękne
oczy.
Perspektywa:
Harry
Byłem
coraz bliżej Natrii, nie wiedziałem co robię, nie myślałem. Tym
razem słuchałem się głosu serca. Czułem jak nogi się pod de mną
uginają, lecz dalej szedłem do Natrii. Stała pod tą ścianą,
patrzyłem jej prosto w oczy, a ona mi. Kiedy dzieliły nas zaledwie
kilka centymetrów, objąłem ją w talii i przyciągnąłem do
siebie. Stykaliśmy się ciałami, czułem na twarzy jej
przyśpieszony oddech. Wtedy to się stało nasze wargi złączyły
się! Od tak dawna o tym marzyłem, odwzajemniła pocałunek więc mi
ulżyło. Poczułem jak kładzie mi swoje dłonie na torsie. Objąłem
ją mocniej, teraz nie było żadnej przestrzeni między nami.
Przestało mnie interesować to co się dzieje wokół, liczyło się
tylko to, że jesteśmy tu we dwoje.
Perspektywa:
Natria
Po
tym jak Harry mnie pocałował, serce o mało mi nie wyskoczyło.
Odwzajemniłam pocałunek położyłam ręce na jego torsie, a on
przyciągną mnie jeszcze bliżej do siebie. Czułam się jak w
niebie, jego usta były... no... aż mi trudno opisać. Czyli jednak
on mnie kocha jak dobrze, że to on zrobił ten pierwszy krok, ja bym
się bała, że mnie odtrąci. Wyłączyłam myślenie i cieszyłam
się tą chwilą. Nasze pocałunki były namiętne, ale na tym
poprzestaliśmy. W końcu zabrakło nam tchu i się od siebie
oderwaliśmy. Patrzyliśmy sobie w oczy, czułam że moje policzki są
całe czerwone. Uśmiechnął się do mnie, również się
uśmiechnęłam. Nie wiedziałam co powiedzieć całkiem jakby mi
odebrało mowę. Na szczęście Harry mi to ułatwił i to on zaczął
mówić.
-
Natria słuchaj ja się w tobie.. zakochałem. Chciałem ci to już
dawno powiedzieć, ale brakło mi odwagi. Kocham cię – jak to
wypowiedział serce znowu zaczęło mi szaleć.
-
ja ciebie też – odpowiedziałam. A nasze usta ponownie się
złączyły, ten pocałunek również trwał przez dłuższą chwilę.
Nie wierzę!!! Harry jednak mnie kocha! Kiedy nasz pocałunek się
zakończył oparłam głowę o jego tors. Chwilę tak staliśmy
przytuleni, w końcu nie musiałam się obawiać, że nie odwzajemnia
moich uczuć.
-
yyy Natria?
-
hm?
-
słuchaj ja się tylko zastanawiam czy... czy nie byłabyś no.. ehem
moją dziewczyną? - podniosłam wzrok widziałam, że jest
zakłopotany. W zamian za odpowiedź czule go pocałowałam.
-
czyli się zgadzasz?
-
oczywiście kocham cię Harry – uśmiechnęłam się niego, a on
również do mnie.
poniedziałek, 16 marca 2015
rozdział 16 " Jennifer Black"
HA! Napisałam kolejny rozdział, HURRA! Już myślałam, że wena mnie pozostawiła, uff dobra, dobra koniec ględzenia. Zapraszam do czytania rozdział trochę krótki, ale być może kolejny będzie dłuższy ;-) Oczywiście dalej możecie pisać swoje propozycje ;-)
************************************************************************************
************************************************************************************
-
co się stało? - zapytał Czkawka
-
Natria co ci napisał profesor? -zapytał przejęty Harry podszedł
do mnie. Spojrzałam w jego cudowne, lśniące oczy, nie mogłam nic
wykrztusić, łzy spływały mi po policzkach. Widziałam jak wszyscy
patrzą na mnie z przerażeniem nie wiedzieli co się dzieje.
-
Zbiję tego kto to zrobił!!! Nie daruję im tego!!! - wykrzyknęłam
wściekła, rzuciłam list na ziemie i pobiegłam z płaczem jak
najdalej od rzeczywistości. Wiem, że to nie możliwe ale chcę być
teraz sama, to już się zaczęło. Mroczny Pan nadchodzi...
Perspektywa:
Harry
-
Zbiję tego kto to zrobił!!! Nie daruję im tego!!! - Natria
wykrzyczała głosem pełnym złości. Już wiedziałem, że stało
się coś strasznego. Wybiegła z areny z płaczem. Spojrzałem na
Argęę i Iana ich spojrzenie mówiło” co się stało?”
-
czemu Natria płacze i czemu wybiegła? - spytała zaniepokojona
Astrid, podniosłem z ziemi list.
-
za chwilę się dowiemy – powiedziałem i zacząłem czytać list
na głos.- Droga Natrio, muszę ci coś ważnego przekazać Tego
Którego Imienia Nie Wolno Wymieniać nadchodzi. Zbiera swoją armię,
zaczynają znikać mugole tak samo jak i młodzi czarodzieje.
Niestety stało się coś gorszego, gdyż sama Wiesz Kto, pozbawił
życia Jennifer Black – twojej ciotki. Jest mi z tego powodu bardzo
przykro, niestety nie mogłem nic zrobić. Któryś ze Śmierciożerców
się do tego posunął, jednakże nie wiem kto. Lepiej uważajcie i
zwracajcie uwagę na wszystko co jest podejrzanie, myślę, że sama
Wiesz Kto wysłał już swoich ludzi do was, proszę uważajcie na
siebie. I jeszcze raz bardzo mi przykro z powodu twojej straty, wiem
jak była dla ciebie ważna.- skończyłem czytać byłem w szoku.
Jej ciotkę zabito? Popatrzyłem na resztę, pomimo że jeźdźcy nie
wiedzieli o kogo chodzi. Również byli zasmuceni. Wiedziałem, że
Natrię trzeba będzie teraz wspierać, kiedy jest tak bardzo
wściekła nie wiadomo do czego może się posunąć.
-
kto to ta Jennifer? - zapytała Astrid, spojrzałem na Iana i Argeę
kiwnęli głową, a bym mówił dalej. Astrid w dalszym ciągu
oczekiwała odpowiedzi tak jak inni.
-
Jennifer to była jedyna rodzina Natrii, ma jeszcze wujostwo mugoli,
ale oni jej nie nienawidzą, a ona ich. Tak naprawdę nawet nie uważa
ich za rodzinę. Jennifer była jej ciocią, odnalazła ją dopiero 2
lata temu i się do niej mocno przywiązała. - wyjaśniłem – mam
tylko nadzieję że jakoś to przeżyje, żeby tylko nie zrobiła
niczego głupiego.
-
a co może zrobić?
-
poszukać na własną rękę zabójcy jej cioci, a im właśnie o to
chodzi chcą ją zwabić prosto do ich pułapki. Wtedy ją zabiją -
Astrid westchnęła zdziwiona
-
co? Zabiją ją? Dlaczego?
-
jest celem Mrocznego Pana, ale nikt nie wie dlaczego. Oprócz niej i
Mrocznego Pana
-
to co zrobimy? - zapytał Czkawka
-
nic- westchnąłem – wieczorem razem z wami polecimy, zobaczymy
czy Mroczny Pan już tu kogoś przysłał.
-
to dobra w takim razie do wieczora. Przyjdźcie pod arenę- rzekł
Czkawka, kiwnąłem głową i poszedłem razem z Ianem i Argeą.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)

