*************************************************************************************
Rano
kiedy sobie smacznie spałem obudziły mnie wrzaski, jak pewnie się
domyślcie to była Argea i Natria. Zerwałem się z łóżka tak że
spadłem na ziemie, obijając sobie ramię. Ian również się
przestraszył bo skoczył z łóżka krzycząc.
-
co?! Co się dzieje?!
-
nie wiem – odpowiedziałem wstając z podłogi, rozmasowują
obolałe ramie. Dziewczyny cały czas piszczały, wybiegliśmy z
pokoju na korytarz. Przez to co zobaczyliśmy wybuchliśmy
nieopanowanym śmiechem. Argea biegała w te i we te ze smokiem na
głowie, a Natrię smok gonił i jadł jej końcówki włosów.
-
ej no! Nie śmiejcie się tylko aaaaaa! zostaw moje włosy tu mały
gadzie!!! - krzyknęła Agrgea machając rękami w powietrzu próbując
odgonić smoka. Zaczerpnąłem powietrza aby się uspokoić, tak jak
Ian niewiele to pomogło, bo ciągle się śmialiśmy pod nosem.
Nagle rozpędzona Natria wpadła na mnie, przewracając nas oboje na
ziemie. I oczywiście musiałem spaść na moje stłuczone ramie!
-
wybacz – powiedziała Natria wstając, przynajmniej smok sobie
odpuścił bo zainteresował się Ianem.
-
nic nie szkodzi, ale musicie tak wrzeszczeć? – uśmiechnąłem się
i wstałem,
-
ciekawe jak ty byś się zachował gdyby ci małe smoki wparowały do
pokoju i zaczęły jeść włosy – zaśmialiśmy , spojrzałem w
jej oczy.
-
no nie wiem pewnie je odgonił za pomocą różdżki – uśmiechnąłem
się zawiacko, ona tylko się uderzyła w czoło.
-
nie przyszło mi to do głowy! - odpowiedziała. Po chwili dotarła
do nas Argea, która miała całe mokre włosy, a za nią kroczył
roześmiany Ian.
-
co ci się stało? - zapytała Natria – chyba smok cię aż tak nie
załatwił?
-
nie smok nie. Za to ten pajac TAK!!! - krzyknęła wskazują na Iana,
który przeszedł na moją stronę
-
a co ja ci niby zrobiłem? - zapytał udając niewiniątko
-
co?! Jeszcze się pytasz?! Ten idiota wpadł na „świetny”-powiedziała
robiąc cudzysłów w powietrzu- pomysł odciągnięcia od de mnie
smoka i wylał na mnie wiadro wody!!!
-
spokojnie – powiedziała Natria kładąc jej rękę na ramieniu –
później go ukażesz , a teraz chodźmy się przebrać – rzekła
Natria i wraz z Argeą poszły do pokoju, zdążyła nam tylko
powiedzieć, abyśmy zaczekali na nie w salonie.
Wraz z Ianem szybko się przebraliśmy i
poszliśmy na dół. I postanowiliśmy zrobić dla nas wszystkich
kanapki. No tylko, że my nawet nie potrafimy za bardzo robić nawet
kanapek. Więc bałagan był nieunikniony. Zaczęliśmy wyciągać
produkty na blat...
Perspektywa:
Natria
Z Argeą szybko przyszłyśmy do pokoju, zastanawiając
się w co się ubrać. Dziś na dworze również było ciepło.
Usiadłam na łóżku zastanawiając się, a Argea przeszukiwała
szafę.
-
co?
-
tak się tylko zastanawiam, tylko się nie obraź , czy ty i Harry
w końcu będziecie razem?- zaczęłam myśleć czy jej powiedzieć w
końcu to moja najlepsza przyjaciółka, więc jej powiem!
-
no w sumie...
-
noooo
-
my już jesteśmy razem – powiedziałam, a ona zaczęła skakać z
podniecenia
-
a widzisz mówiłam ci, że cię kocha! Dobra opowiadaj co? Jak? I
kiedy?- rzekła siadając obok mnie
-
no okej ale powiem ci wieczorem. Nie traćmy teraz czasu
-
no okej ale obiecujesz?
-
tak! - Argea się uśmiechnęła i zaczęłyśmy wybierać nasze
ciuchy na dzisiejszy dzień. Obie wybrałyśmy sukienki. Argea na
swoją granatową sukienkę na ramiączkach, zarzuciła sobie cienki
sweterek do bioder, ja zaś również wzięłam sweterek lecz
przepasałam go na biodrach. Ubrałyśmy trampki może nieco nam nie
pasowały ale wyglądałyśmy oryginalnie. Delikatny makijaż czyli
cień do powiek pod kolor sukienek, tusz, błyszczyk i gotowe!
Wyszłyśmy z pokoju i usłyszałyśmy jakieś hałasy z kuchni.
Popędziłyśmy w tamtą stronę,a tam ubabrani chłopaki w mącę??!!
Wokół bałagan, kromki chleba porozrzucane wszędzie, owoce tak
samo turlały się po całej kuchni,a na środku rozsypana mąka i
biali chłopaki. Co oni tu najlepszego robili?!
-
co wyście robili?! - krzyczała na na nich Argea – wszędzie jest
bałagan! Ciekawe kto to będzie sprzątał?!
-
my tylko chcieliśmy zrobić kanapki – tłumaczyli się,
-
kanapki tak? - zapytałam a oni kiwnęli głową
-
to do czego wam była potrzebna mąka? Przecież kanapek się z nią
nie robi – zaśmiałam się z Argeą. Chłopaki popatrzyli na nas
zdziwieni.
-
jak to bez mąki? - zapytał Harry
-
BEZ – krzyknęłyśmy ze śmiechem. Chłopaki cali zrobili się
czerwoni.
-
wiecie co? Jedzenie lepiej zostawcie nam. Nie chcemy tu kolejnych
taki wpadek – rzekła Argea szybko sprzątnęła ten bałagan.
Wszystko było ułożone na swoim miejscu. Podłoga i blat były
czyste oprócz Harrego i Iana. Kazałam im iść na górę
doprowadzić się do porządku, a my przeszłyśmy do salonu i
zaczęłyśmy coś tam sobie brzdąkać na gitarach. Kiedy chłopcy
wreszcie zeszli, poszliśmy na arenę.
Byli już tam wszyscy nasi przyjaciele,ewidentnie coś
ćwiczyli. Harry i Ian od razu podeszli do Smarka i zaczęli o czymś
tam sobie gadać. Argea poszła do Śledzika, a ja podeszłam do
Czkawki. Majstrował coś przy ogonie Szczerbatka, smok uśmiechnął
się przyjacielsko na mój widok. Nie wiedziałam co to znaczy może
on rzeczywiście jest przyjazny? A może on chce mnie jednak zjeść?
Czkawka podniósł głowę i się przywitał.
-
o cześć Natria
-
cześć Czkawka co robisz?
-
aaa poprawiam trochę ogon Szczerbatka, aby mógł szybciej latać
-
aha, a Szczerbatek zawsze tak się dziwnie szczerzy na czyjś widok?
- Czkawka się tylko zaśmiał
-
nie martw się on c nic nie zrobi
-
no dobra – powiedziałam nadal niepewnie
-
może chciałabyś go pogłaskać?
-
wiesz co chyba raczej nie
-
oj no weź nic ci nie zrobi. Prawda mordko? - smok tylko się
bardziej uśmiechnął i podszedł do mnie. Odruchowo się cofnęłam,
Czkawka się tylko zaśmiał.
-
spokojnie, wyciągnij swoją rękę w jego stronę
-
na pewno?
-
tak – odpowiedział, powoli wyciągnęłam rękę. Zamknęłam
mocno oczy i nagle poczułam pod dłonią coś twardego i ciepłego z
łuskami. Powoli otworzyłam oczy. Ha! Dotknęłam smoka!! I to z
własnej woli. Uśmiechnęłam się i odsunęłam rękę.
-
no i widzisz nic ci nie zrobił – rzekł uśmiechnięty Czkawka,
wtedy coś wybuchło. Oczywiście wszyscy spojrzeli na bliźniaków.
Jednakże wkoło nie było żadnego śladu spalenizny.
-
no co? To nie my to tamta wyspa – rzekł Mieczyk wskazując na
daleką wyspę. Wszyscy podbiegliśmy do urwiska. W oddali nad wyspą
krążyły czarne chmury, i zielony promień. Wszyscy w skupieniu
patrzyliśmy na to „coś”. Momentalnie na niebie chmury zaczęły
się w coś układać, po chwili był to znak Mrocznego Pana, aż mi
ciarki przeszły moja głowa zaczęła mnie boleć i robiło mi się
słabo ale zlekceważyłam to.
-
o nie – jęknęłam
-
co to jest? - zapytał Stoik, który właśnie przechodził obok nas
wraz z jakimś drugim wikingiem, który nie posiadał jednej nogi i
ręki. - Czkawka?
-
nie wiem tato, może to tylko zbieg okoliczności?
-
nie Czkawka to nie jest przypadek- odezwałam się - to jest znak
Mrocznego Pana.... on tu już jest
-
co? A kto to taki? - zapytał towarzysz wodza
-
Pyskacz to są właśnie ci czarodziej co ci mówiłem
-
aha, ja jestem Pyskacz
-
Natria, Argea, Ian i Harry- przedstawiłam wszystkich
-
dobra wracajmy do tego znaku. Co robimy? -zapytała Argea
-
lecimy tam – zaproponował Harry
-
no dobra ale tylko my, wy nie możecie lecieć z nami jeszcze może
wam coś zrobić. Nie chcę ryzykować – wszyscy wymieniliśmy się
spojrzeniami. Kiwnęli głową, Harry i Ian natychmiast gdzieś
pobiegli
-
ej! A wy dokąd?! - zakrzyczała Argea, ale oni nie odpowiedzieli bo
byli za daleko
-
Jezu oni to mnie doprowadzą do rozstroju nerwowego- rzekłam i
pobiegłam za nimi z Argeą. Złapałyśmy ich dopiero w domu, Ian
był w salonie i coś sprawdzał w mapach. Zdyszane usiadłyśmy na
sofie.
-
czemu... tak.. od razu ...po...biegliście- powiedziała Argea z
przerwami by zaczerpnąć powietrza.
-
nie wiem nawet – odrzekł wzruszając ramionami
-
gdzie jest Harry? - zapytałam
-
na górze po coś poszedł – wyjaśnił, a ja od razu poszłam do
ich pokoju. Harry siedział na łóżku i szukał czegoś w skrzynce.
Podeszłam bliżej i usiadłam na podłodze naprzeciw jego. Podniósł
wzrok na mnie i się uśmiechnął
-
czego tak szybko pobiegliście?
-
musimy przecież z Ianem wziąć kilka rzeczy
-
jak to ty i Ian?! Przecież lecimy z wami! - podniosłam głos i
wstałam z podłogi
-
Natria nie możecie lecieć z nami bo jeśli sama Wiesz Kto już tu
jest to spróbuje ciebie zabić, a na to nie pozwolę – powiedział
i ujął moje dłonie,
-
Harry wszyscy zostaliśmy wysłani na tą misję, więc wszyscy tam
lecimy – rzekłam patrząc m prosto w oczy
-
może następnym razem Natria polecicie – rzekł i poszedł w
stronę drzwi, już trzymał rękę na klamce, tylko że ja mu
przeszkodziłam
-
wiesz co?!
-
co?
-
czasami nie rozumiem twojego zachowania. Raz pozwalasz na różne
szaleństwa, a raz jesteś zbyt troskliwy
-
po prostu nie chcę aby ci się coś stało – powiedział i się do
mnie zbliżył
-
Harry nic mi się nie stanie, a tak czy inaczej w końcu będę
musiała stanąć z nim do walki. A ty dobrze o tym wiesz.
-
wiem i dlatego się o ciebie martwię – westchnęłam
-
lecimy z wami – upierałam się przy swoim, ten się tylko
uśmiechnął i mnie pocałował
-
zostajesz – rzekł i odszedł. Nadal stałam jak słup nie
wiedziałam co się stało. Chyba muszę się przyzwyczaić, że
Harry to mój chłopak, a nie tylko przyjaciel. Jak się otrząsnęłam
szybko ruszyłam na dół, Argea również się wykłócała.
Zeszłam po schodach i się tylko przyglądałam. Argea jak mnie
zobaczyła zapytała mnie.
-
czemu się nie kłócisz? Przecież chcą lecieć sami
-
wiem, ale oni już podjęli decyzję i jej nie zmienią – rzekłam
z goryczą
-
no nareszcie zrozumiałaś – rzekł Harry,
-
a skąd pewność, że polecimy za wami? - zapytałam krzyżując
ręce i stanęłam obok Argei.
-
nie macie mioteł odesłaliśmy je
-
przecież idioto mamy różdżki – zaśmiałam się , teraz
zauważyłam że Iana gdzieś wywiało
-
nie już nie macie. Ian! - wtedy wyskoczył za nami chwycił nasze
różdżki, które wystawały z torebek.
-
ej! Oddawaj! - krzyknęłam
-
nie. Lecimy sami i koniec kropka – rzekł Harry, pocałował mnie w
policzek i z Ianem wybiegł na dwór i odleciał. Stałyśmy z Argeą
i nie wiedziałyśmy co mamy zrobić. Przecież powinniśmy polecieć
wszyscy razem. Minęło kilka minut więc postanowiłyśmy że
pójdziemy na arenę bo tu nie mamy nic do roboty. Kiedy szłyśmy
dyskutowałyśmy o tym, że później możemy pójść do lasu, tylko
że tym razem ścieżką. Którą jak się okazało znajdowała się
niedaleko. Doszłyśmy na arenę, jeźdźcy prowadzili jakiś quiz.
Czkawka zadawał pytania, po jednej stronie był Sączysmark, Mieczyk
i Szpadka, a po drugiej stronie Śledzik i Astrid. Wyglądało to
dość zabawnie bo bliźniaki odpowiedzią na swoje pytanie posłużyli
się smokiem i naliczyli ile było wystrzałów. Następnie Astrid
zadała im pytanie „ co się stanie jeśli zaatakujesz właścicielkę
Śmiertnika Zębacza”. Pstryknęła palcami a jej smok wystrzelił
kolce z ogona i przygwoździł drugą drużynę do ściany.
-
ej to nie fair. Nie było czasu na odpowiedź – rzekł Mieczyk, a
Astrid i Śledzik przybili sobie piątki
-
hej dziewczyny! - odezwał się Smark
-
cześć – odpowiedziałam- oni teraz tak będą wisieć? -
zapytałam ciszej Śledzika
-
być może – odpowiedział
-
nie leciałyście z Harrym i Ianem? - zapytał Czkawka
-
nie bo stwierdzili, że nie możemy z nimi lecieć. I na dodatek ci
idioci zabrali nam różdżki, abyśmy nie poleciały za nimi.
-
aha, a nie możecie polecieć na miotłach?– rzekł Czkawka
-
no właśnie nie bo je nam odesłali i musiałybyśmy je przywołać
za pomocą różdżki- wyjaśniła Argea – jak tylko wrócą to
obiecuję im, że ich zatłukę
-
pomogę ci – poparłam ją, pogadaliśmy jeszcze chwilę, no może
nie chwilę. Raczej z dwie godziny, jeźdźcy zrobili sobie wyścigi,
a ja z Argeą się przyglądałyśmy. Niesamowite, że te smoki mogą
tak szybko latać i jednocześnie unikać przeszkód. Kiedy słońce
wskazywało południe wybrałyśmy z Argeą na spacer do lasu tak jak
planowałyśmy.
Szłyśmy przez wąską ścieżkę, wokół były
kolorowe kwiaty, drzewa zasłaniały słońce więc było sporo
cienia, co z kolei nam sprzyjało. Gdzieś nie daleko słyszałyśmy
szum strumyka, więc tam poszłyśmy zbaczając z drogi. Gdy
zobaczyłyśmy strumyk, przysiadłyśmy obok, ja zamroziłam kawałek
strumyka specjalnie. A następnie uniosłam ten lód i rozbiłam o
drzewo. Gdzie został ślad szronu w kształcie kwiatu.
-
coraz lepiej sobie z tym radzisz – pochwaliła mnie Argea
-
dzięki
-
dobra w takim razie opowiadaj o tobie i Harrym
-
no dobra więc to było.... - opowiedziałam jej całą historię to
jak mnie pocałował, jak mnie poprosił bym była jego dziewczyną.
Argea słuchała uważnie, bardzo ją interesowały takie tematy. Gdy
już skończyłam opowiadać, od razu powiedziała
-
a nie mówiłam! Ja zawsze mam rację jeśli chodzi o sprawy sercowe!
-
tak, tak miałaś rację – odpowiedziałam ze śmiechem, nagle
zrobiło się ciemno. Obie szybko się zerwałyśmy z ziemi. Otoczył
nas ciemny dym, bardzo się wystraszyłam miałam tylko nadzieję że
nie są to śmierciożercy. W dymu wyłoniły się dwie osoby z
różdżkami, serce waliło mi jak oszalałe. Nie miałyśmy różdżek
a nie jestem w stanie użyć mojej mocy za bardzo zawładną mną
strach.
-
witam, witam – rzekła zakapturzona postać, wyraźnie było
słychać że był to głos mężczyzny
-
nareszcie się spotykamy – rzekł drugi głos-kobiecy.
Śmierciożercy ściągnęli kaptury mogłam się im teraz dokładnie
przyjrzeć. Kobieta miała gęste, czarne, mocno kręcone włosy, a
facet miał przylizane, jasne blond włosy. Z Argeą cofnęłyśmy
się nie miałyśmy żadnych szans! Brak różdżki= utrata życia.
-
oj już chcecie iść? O nie, nie nigdzie nie uciekniecie –
powiedział blondas. Cofnęłyśmy się krok do tyłu, ale coś nam
przeszkodziło. Najwyraźniej było ich więcej, poczułam uderzenie
i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Upadłam na ziemie, chciałam
wstać, ale nie miałam na to siły. Uderzenie było zbyt mocne,
ostatnie co widziałam to Argea jak również leży nieprzytomna.
Zrobiłam głęboki wydech, ale to nic nie pomogło. Słyszałam
jeszcze jak ktoś mówi, ale nic nie zrozumiałam. Zamknęłam oczy i
już ich nie dałam rady otworzyć. Poddałam się.
*****************************************************************
Bardzo proszę o komentarze, nawet jeśli rozdział się nie podoba.
Dla ciebie to chwila, a dla mnie motywacja do dalszego pisania :)
*****************************************************************
Bardzo proszę o komentarze, nawet jeśli rozdział się nie podoba.
Dla ciebie to chwila, a dla mnie motywacja do dalszego pisania :)


Fajny rozdział. Zresztą jak każdy ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie